Na początku września biegając po sklepach przypadkiem utknęłam między półkami w księgarni.
Staram się nie wchodzić tam zbyt często, bo nie potrafię wyjść bez książki :)
Nie wiem dlaczego sięgnęłam akurat po tę książkę. Co mnie w niej urzekło? Opis? Okładka? No nie wiem. W wakacje zaczytywałam się kryminałami (Wroński, Miłoszewski, Bujak), a tu jakaś kolejna lekka literatura babska, ot tak, do przeczytania za jednym posiedzeniem.
Ot tak.
Przez kilka dni książka leżała sobie nieczytana na półce (co rzadko się zdarza) i nawet mnie nie kusiła. Ale nadszedł weekend.
I przepadłam.
Po skończeniu poczułam niedosyt.
Ogromny niedosyt.
Zaczęłam szukać i nalazłam
bloga autorki
Zapomniałam napisać co to za książka.
Nie mogłam się oprzeć moim wrażeniom po lekturze i postanowiłam podziękować autorce
Anja pisze...
Otrzymałam też odpowiedź
kobietazasciankowa pisze...
Droga Anjo :)
Ależ będzie jeszcze! "Młyn" będzie miał jeszcze
dwie części, co prawda nie będzie to taki zwykły ciąg dalszy, ale losy
bohaterek I części też się pojawią.
I niezmiernie się cieszę, że
czytała Pani moją książkę właśnie w taki sposób, w jaki zaplanowałam -
jako wolne smakowanie historii; nie jak kawę, którą się łyka w
przelocie, lecz jak pyszną aromatyczną herbatę dolewaną do filiżanki z
porcelanowego dzbanka i smakowaną w gronie przyjaciół :)
I teraz czekam na więcej.
Na nową książkę.
Z niecierpliwością.
A że ja właściwie jestem niecierpliwa, to nie omieszkałam zamówić sobie innej pozycji tej autorki. :)
I właśnie skończyłam czytać.
I znowu mam niedosyt!
Polecam.
Szczerze polecam.
Połykam książki, pożeram szybko i łapczywie, a tu - nic takiego nie nastąpiło. Powoli, z rozkoszą delektowałam się treścią. Nie było niecierpliwego czytania, aby poznać zakończenie. Było smakowanie. I prawie całkowite nasycenie. Prawie. Bo jak przed chwilą skończyłam to pomyślałam, że chętnie skłoniłabym się po jeszcze.
Bardzo dziękuję za tę ucztę.