Nie lubię kotów.
No i co?
Poproszona o wyhaftowanie grubasa - zgodziłam się.
Straszny był.
Zaczęłam wyszywać dwoma nitkami. Wszystko było OK do czasu, aż przeszłam do drugiego koloru. Okazało się, że mogłam polecieć jednak jedną nitką.
Odłożyłam kociaka na chwilę.
Po kilku tygodniach ruszyłam z drugiej strony i ... tak mi w głowie siedziała ta jedna nitka, że jak doszłam od głowy do łap, to przypomniałam sobie, że przecież powinnam wyszywać dwiema, a nie jedną nitką.
Nie, nie, nie - nie prułam.
Zaczęłam kombinować. Trochę jedną, trochę dwiema, a kilka pojedynczych krzyżyków nawet trzema nitkami.
I tak po tygodniach haftowania (ciężko mi się do niego siadało) powstał grubas.
Jeszcze miesiąc leżenia w koszyku (nabrał mocy urzędowej) i doczekał się prania i oprawy.
No i jak wam się mój pulpet podoba?
mi się podoba. :)
OdpowiedzUsuńja co prawda kotów, może nie, że nie lubię, tylko się ich boję. a haftować, to też nie haftowałam jeszcze żadnego kota, choć niektóre kocie hafty mi się nawet podobają. Twój "pulpecik" bardzo sympatyczny, Aniu :)
bardzo ładny hafcik :)
OdpowiedzUsuńCudny futrzak - nic tylko się do niego przytulić :))
OdpowiedzUsuńPulpet do tulenia :)
OdpowiedzUsuńMoże to za karę. Cudowny jest. Też nie lubiłam kotów i kilkadziesiąt lat temu przyjęłam pierwszego pod swój dach. Co się nie robi dla dziecka. W ten sposób kot mnie wytresował. Wcześniej miałam psy, też je lubię, ale koty kocham.
OdpowiedzUsuńBardzo fajny kociak.
OdpowiedzUsuń